niedziela, 7 kwietnia 2019

Sąd Ostateczny ...

27 kwietnia 2014 nastąpiła kanonizacja Jana XXIII i Jana Pawła II. Wcześniej środki masowego przekazu (przede wszystkim te polskie) epatowały nas informacjami o bliskiej świętości JP2 (Santo subito!), choć głosy krytyki dotyczące pontyfikatu były poważne. W grudniu 2005 grupa dwunastu teologów przeciwnych beatyfikacji Jana Pawła II (Jaume Botey, Casimir Marti, Ramon Maria Nogues, Rosa Cursach, Casiano Floristan, Juan Jose Tamayo, Jose Ramos Regidor z Hiszpanii; Giovanni Franzoni, Filippo Gentiloni, Giulio Girardi z Włoch; Martha Heizer z Austrii i José Maria Castillo z Salwadoru) ogłosiła następujące tezy: 
  • Pontyfikat papieża Jana Pawła II był okresem marginalizacji przedstawicieli teologii wyzwolenia. 
  • Spowodował on umocnienie się konserwatywnego stosunku Kościoła do płciowości, doprowadził do zachowania celibatu księży. 
  • Jan Paweł II niesłusznie kontynuował odsunięcie kobiet od urzędów kościelnych. 
  • Władze watykańskie za czasów Jana Pawła II nie potępiały dyktatorów z Ameryki Południowej oraz uczestniczyły w podejrzanych operacjach finansowych. 
Mimo licznych wątpliwości, urzędujący papież decyzją administracyjną (całkiem jak urzędnik w magistracie) zdecydował o świętości zmarłego człowieka. 

Krytyka odżyła w 2019 w związku ze skandalami homoseksualno-pedofilskimi. To właśnie jemu przypisuje się odpowiedzialność za tolerowanie i tuszowanie tego typu afer. Dowodem jest fakt, że za jego pontyfikatu olbrzymią karierę w Kościele zrobili księża, którzy zasłynęli później z nagannego życia, jak np. prymas Austrii kardynał Hermann Groer czy założyciel Legionu Chrystusa ks. Marcial Maciel Degollado. 

~Hans Memling
~Hans Memling
Niech ilustracją problemów, o których chcę napisać będzie "Sąd Ostateczny", tryptyk malarza niderlandzkiego Hansa Memlinga stworzony między 1467 a 1471 rokiem, znajdujący się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku. 

Centralny panel przedstawia Chrystusa ukazanego na symbolizującym boskość, złotym tle, siedzącego na tęczy, ze stopami spoczywającymi na złotej sferze. Sędziego Sędziów otacza dwunastu apostołów, Dziewica Maryja oraz Jan Chrzciciel. Chrystus unosi prawą dłoń w geście błogosławieństwa, lewa jest opuszczona. Gesty te odpowiadają ukazanej wyżej lilii zmiłowania oraz rozżarzonemu do czerwoności mieczowi sprawiedliwości. Nad postaciami unoszą się czterej aniołowie, trzymający atrybuty męki Chrystusa: kolumnę, przy której był biczowany, krzyż, koronę cierniową, włócznię, którą przebiło Jego bok. Trzej aniołowie, ukazani niżej, oraz czwarty (na prawym panelu tryptyku) dmą w trąby wieszczące sąd, trąby Apokalipsy. Wielka postać poniżej Chrystusa, odziana w zbroję to św. Michał Archanioł, stoi pośród rozległej równiny i oddziela dusze błogosławione od potępionych przy użyciu wagi i pastorału (Sprawiedliwa dusza na szali to florencki bankier Tommaso Portinari. Obraz został wykonany na zamówienie filii brugijskiej banku Medyceuszy i był pierwotnie przeznaczony dla florenckiego kościoła Badia Fiesolana.). Dusze zbyt lekkie mogą się spodziewać najgorszego. 

Lewe skrzydło tryptyku przedstawia dusze sprawiedliwych wstępujące do Królestwa Niebieskiego, gdzie odziewani są w szaty, które nosili za życia (Czyli chłopi będą ubrani po chłopsku a panowie w pańskich szatach?). Św. Piotr - z kluczem w dłoni - wita dusze sprawiedliwych na kryształowych schodach prowadzących ku niebiosom. Ciekawe jest to, że na czele procesji idą dostojnicy kościelni (poznajemy po tonsurach). Czyżby wejście do nieba mieli zapewnione z urzędu? Gra piękna muzyka (aniołowie z instrumentami muzycznymi nad wejściem) i w ogóle jest miło. 

Większość wskrzeszonych dusz została jednak osądzona surowo – widzimy je po prawej stronie, pędzone przez czarne, demoniczne postacie ku ogniom piekielnym w scenerii przypominającej krater wulkanu. 
Na zewnętrznej stronie skrzydeł umieszczone są: Madonna z Dzieciątkiem i Michał Archanioł walczący z diabłem oraz postacie donatorów (w kolorze) - Angelo di Jacopo Tani i jego żona Katarzyna z Tanaglich. 
To mocna scena i mocne przesłanie. Wyobrażam sobie jak obraz oddziaływał na ludzi Średniowiecza. 

Bóg dał nam jednak rozum i mamy obowiązek posługiwać się nim. 

1. Sąd szczegółowy – według nauczania Kościoła katolickiego, sąd mający miejsce z chwilą śmierci, w wyniku, którego człowiek zaraz po śmierci otrzymuje wieczną zapłatę za swoje życie. Po tym sądzie przed duszą otwierają się trzy możliwości: 
  • czyściec (następuje oczyszczenie zbawionej już duszy), 
  • niebo (bezpośrednie wejście), 
  • piekło (potępienie na wieki). 
Sąd ten jest różny od sądu ostatecznego, który nastąpi z chwilą powrotu Chrystusa na świat w chwale pod koniec dziejów (paruzja). Będzie wtedy osądzona każda chwila człowieka, nastąpi ujawnienie historycznych owoców ludzkiego postępowania na rzecz dobra lub zła (nie bardzo wiem, dlaczego mam być sądzona dwukrotnie?). 

Czy nie jest więc nieopisaną pychą przejęcie przez papieża prerogatyw Boga i zdecydowanie, kto ma być święty? Przecież święty, to osoba zmarła, która po śmierci przebywa w Niebie. Skąd papież wie, kto przebywa w Niebie? Znane są pomyłki sądowe i skazywanie na śmierć ludzi, którzy byli niewinni. Czy więc człowiek ma prawo decydować o świętości? 

2. Aby kogoś ogłosić świętym trzeba cudu. Jakaż to okrutna procedura. Ogłasza się, że ktoś został cudownie uzdrowiony za wstawiennictwem, przyszłego świętego przy cierpieniu tysięcy innych. Gdyby można było usłyszeć ten niemy krzyk rozpaczy, słyszalny tylko dla Boga. Dlaczego u pozostałych nowotwór (rak) nie ustąpił, tętniak nie zniknął? Dlaczego miłosierny Bóg skazuje ich na rychłą śmierć? Dlaczego moja Siostra musiała umrzeć? Czy nie była wystarczająco dobrym człowiekiem? Mam świadectwo dziesiątków sąsiadów z dzielnicy, że była dobra, przyjazna innym ludziom, mogła dokonać jeszcze wiele dobrego. Czy to nie wystarczyło, aby nastąpił cud? Przecież każdego dnia, żarliwie modliła się o zdrowie. Miliony ludzi modliły się każdego dnia I i II Wojny Światowej o cud. Czy miła była Bogu ta hekatomba z krwi i żyć milionów nieszczęśników? Dwie wojny światowe pochłonęły łącznie, według najbardziej ostrożnych szacunków, ponad 70 milionów ludzi (20 mln pierwsza wojna, 55 mln - druga). 

3. Z kultem świętego nierozłącznie związane są relikwie. Dzisiaj są modlący się do włosów w ampułce lub chustki umoczonej w krwi JP2[1]. Tak, znam pogląd katolików na ten temat. Problem w tym, że te tłumaczenia to takie figury retoryczne. Wielokrotnie widziałam padające na twarz tłumy podczas odsłaniania obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Padają na twarz przed Bogiem czy obrazem? Dlaczego nie leżeli wcześniej, przecież Bóg był tam przed odsłonięciem obrazu? I jeszcze jedno – nasi chrześcijańscy bracia protestanci negują kult relikwii. 

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa całymi wozami zwożono zmumifikowane ciała chrześcijan z katakumb św. Kaliksta pod Rzymem, cięto je na kawałki i zamieniano na relikwie. Czy to nie barbarzyństwo i ciemnota? Jak opisać wydarzenia na stadionie w Warszawie, gdy ksiądz uzdrawiał i wypędzał złe moce z ciał opętanych. A na swoim koncie ma też wskrzeszenia. Według chrześcijan sądowi ostatecznemu towarzyszyć będą znaki na niebie i ziemi, fałszywy prorok. Czy to jeden z takich znaków? 

W czym gorsi są poganie sprzed wieków? Jestem pewna, że pielgrzymujący do Stonehenge doznawali iluminacji, a chodzącym po świętych gajach, przytulającym się do świętych dębów, kąpiącym się w świętych źródłach poprawiało się zdrowie. 

W czym byli gorsi tamci Słowianie oddający cześć posągowi Światowida od dzisiejszych Słowian idących w procesji z posągami i obrazami (Dla dociekliwych - jak brzmi pierwotnie drugie przykazanie dane Mojżeszowi na górze Synaj?). 

Strasznie się rozpisałam. Na koniec ostatnie pytanie. Jaka jest prawda? 
Autor: Halina K. HK
________________________________
[1] Klasyfikacja relikwii: 
  • najważniejsze relikwie - I stopnia - to pozostałości ciała świętego, np. krew, kości, skóra, włosy, paznokcie; 
  • relikwie II stopnia to przedmioty związane z osobą świętego za jego życia ziemskiego, którymi się posługiwał, mające bezpośredni kontakt ze świętym: jego ubrania, modlitewnik, różaniec i inne przedmioty codziennego użytku; 
  • relikwie III stopnia to przedmioty, które stały się relikwiami poprzez dotknięcie właściwych relikwii - pierwszego lub drugiego stopnia. Mogą to być na przykład rzeczy potarte o część ciała zmarłego świętego lub dotknięte przez samego świętego w trakcie życia.

środa, 3 kwietnia 2019

Miękkie zegary ...



~Salvador Dali
~Salvador Dali
To jedno z najsłynniejszych dzieł Salvadora Dali (Inne nazwy, pod którymi znamy ten obraz: "Uporczywość pamięci”, "Trwałość pamięci", "Wytrwałość pamięci").
Obraz powstał w 1931 roku i przedstawia trzy dziwaczne, nierzeczywiste zegary o rozlanych, topniejących, naleśnikowatych kształtach. 

Jeden zwisa luźno z bezlistnej gałęzi obumarłego drzewa, drugi zwisa (zsuwa się) z obiektu przypominającego stół, trzeci natomiast obejmuje grzbiet jakiegoś morskiego stwora. W lewym rogu obrazu znajduje się również czwarty zegar - kieszonkowy z zamkniętym wiekiem, który pożerają mrówki. W tle widzimy kojący zmysły nadmorski krajobraz w słoneczny dzień.
Obraz odwołuje się do wyobraźni i sfery sennego marzenia, a motyw zegarów stanowi wymowną alegorię czasu. Mamy tu do czynienia z czasem subiektywnym, zdeformowanym. Być może Dali odwołuje się do teorii względności Einsteina i pokazuje czas jako czwarty wymiar ludzkiego istnienia. Filtrem czasu jest zawsze ludzka psychika, przede wszystkim pamięć.
Być może Dalego inspirują odkrycia Freuda, który zwrócił uwagę na rolę przeszłości w kształtowaniu ludzkiej osobowości. To, kim jesteśmy, według psychoanalizy, wynika z doświadczeń dzieciństwa. Jednocześnie jednak pamięć jest mechanizmem zawodnym, nie mamy już bowiem dostępu do realnej przeszłości, ale jedynie do tego, w jaki sposób została ona zarejestrowana w naszej psychice - stąd deformacja zegarów.

Człowiek jest istotą zamkniętą i ograniczoną przez własną percepcję. Zegary i cała sceneria obrazu odwołują się także do doświadczenia przemijania. Ascetyczny krajobraz, umarłe drzewo, martwy stwór morski, zegara pożerany przez mrówki. Procesowi destrukcji podlegają nie tylko przedmioty materialne, ale również przyroda i ludzka pamięć, a może obszary ludzkiej pamięci, z której jakże często wycieka wdzięczność dla tych, których już nie ma.

Obraz wspaniały i wielce symboliczny, w którym czas jest dominujący. Tylko czy czas naprawdę istnieje? Czy na poziomie materii jest do czegokolwiek potrzebny? Przecież drzewo, czy stwór morski, nie umarły dlatego, że upłynął jakiś okres czasu. Po prostu ustały pewne procesy. Słońce nie zamieni się w czerwonego olbrzyma dlatego, że upłynie 6,3 miliarda lat, ale dlatego, że wyczerpie się zapas wodoru. Wszystkie zjawiska fizyczne nie potrzebują czasu, dzieją się nie dlatego, że upłynął jakiś czas.
Zegary, które towarzyszą nam każdego dnia, nie mierzą jakiegoś czasu i jego upływu, tylko pomagają nam w organizacji naszego życia, tak jak PESEL lub NIP. Człowiek nie ma cech go charakteryzujących, jak PESEL, NIP, ma wzrost, kolor oczu, płeć, etc.
Gdybyśmy nie wymyślili takich pojęć jak: czas, PESEL, NIP, nasze życie społeczne nie mogłoby istnieć, a my sami normalnie funkcjonować. Czas to pojęcie z obszaru psychiki, nie fizyki. Nie ma przeszłości i przyszłości, liczy się tylko teraźniejszość. 


Autor Halina K. HK

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Nasiona samotności ...

Je­dynie sa­mot­ność jest w życiu człowieka sta­nem gra­niczącym z ab­so­lut­nym spo­kojem wewnętrznym, z odzys­ka­niem in­dy­widual­ności. Tyl­ko w pochłaniającej wszys­tko pus­tce sa­mot­ności, w ciem­nościach za­cierających kon­tu­ry świata zewnętrzne­go można od­czuć, że się jest sobą aż do gra­nic zwątpienia, które up­rzy­tam­nia nag­le własną ni­cość w rosnącym prze­raźli­wie og­ro­mie wszechświata.

~ Gustaw Herling-Grudziński

~Ekaterina Zagustina (Katja Faith)
~Ekaterina Zagustina (Katja Faith)







To serce nie odpowie echem na mój zew
w uniesień chwili ni w smutku czy potrzebie.
Skończone wszystko... I płynie mój śpiew 
W noc pustą, głuchą, gdzie już nie ma ciebie.

~ Anna Achmatowa






Nie jestem samotna i nie jestem sama, ale niechciane, wymuszone osamotnienie jest źródłem mojego dyskomfortu psychicznego, rozpaczy, utraty więzi z tymi, których kochałam. Wspomnienia może są mniej bolesne, ale blizny w sercu w dalszym ciągu bolą. Tak wiem, że mój smutek jest skutkiem straty - utraty Ciebie Siostrzyczko.

Czuję się osamotniona, to moje subiektywne niepokoje niszczą mnie od środka. Jakoś nie mogę wznieść się ku pozytywnej energii. Zniknęły wszystkie wspaniałości świata - pozostała monotonia cmentarza …

Dobić się do jaśniejszych miejsc w naszej galaktyce, tego mi potrzeba Danusiu …

Every step of the way … Siostrzyczko, zawsze w moim sercu!