sobota, 1 czerwca 2019

Kamieniołom i przemijanie …

~HK 2019, Tjurkö
~HK 2019, Tjurkö

Stoję na skraju ogromnej dziury w skalnym podłożu i spoglądam w głąb szaro-czerwonej przestrzeni poniżej. To dawny kamieniołom na wyspie Tjurkö. W latach 70. i 80. XIX wieku było to centrum wydobycia czerwonego granitu na przemysłową skalę.

Gdyby można było przewinąć ten film historii, zobaczylibyśmy tłum ludzi krzątających się wokół - w trudzie i znoju zarabiających na życie. Pracowało tu 1000 osób - wcześniej byli rybakami i rolnikami. Oprócz nich byli też więźniowie, drobni przestępcy i złodzieje (400 osób) zapewne pilnowani przez strażników, do tego osoby z obsługi: kilka sklepów, stołówka, hala piwna.
Zwyczajne ludzkie odgłosy mieszały się ze stukotem przetaczanych wózków z urobkiem, uderzeniami młotów, odgłosami pobliskiego portu, gdzie dostarczano specjalnie przygotowanymi torami gotowe produkty na trzy statki obsługujące wywóz towaru. Kostka brukowa i krawężniki, ale także kamienne obudowy np. Kanału Kilońskiego czy też piękne kolumny na Politechnice w Berlinie. Całkiem nowe społeczeństwo przekształcało otaczający krajobraz, powstał nowy obszar życia i ludzkiej aktywności. I wojna światowa przerwała okres świetności, ludziom żyło się ciężej, wydłużały się okresy bezrobocia - w latach trzydziestych i czterdziestych część produkcji była prowadzona przy wsparciu państwa, ale w połowie lat 50. XX wieku wydobycie ustało.

Ludzki zgiełk ucichł - teraz panuje całkowita cisza przerywana świergotem, śpiewem ptaków i tym cudownym gęganiem przelatujących raz po raz kluczy gęsi. 

Odgłosy portu zamarły, statki odpłynęły i już nie wróciły, a z samego portu zostały szczątki.
Stoją porzucone wózki na zardzewiałych resztkach szyn, leżą nieukończone kolumny - ludzie odeszli nie ukończywszy pracy, skazali na zniszczenie infrastrukturę portu i kamieniołomu. Szczególne wrażenie robią właśnie te kolumny - taki sam obraz znajdziemy w kamieniołomach marmuru starożytnej Grecji czy Rzymu. Taki sam obraz znajdziemy na Wyspie Wielkanocnej - porzucone, nie ukończone Moai.

Ciekawą pozostałością dawnej produkcji są mniejsze lub większe kopce, hałdy odpadów poprodukcyjnych - nieprzydatnych szczątków kamienia.

Jakże uroczo wygląda płot misternie ułożony ze szczątków kamieni i ta niebieska furtka w murze. Po nas też zostaną ślady - hałdy plastiku. Wolę jednak płot ułożony z resztek kamieni niż np. plastikowych butelek. 

Kamieniołom na wyspie Tjurkö, to doskonały przykład przemijania. 


Autor: Halina K. HK

poniedziałek, 20 maja 2019

Boże Zegary …

Ścierp, tajemnico bytu, że nie mogę być wszędzie.
Przepraszam wszystkich, że nie mogę być każdym i każdą.
~ Wisława Szymborska, Pod jedną gwiazdką
 
        ~Dorina Costras
~Dorina Costras  [1]


[...]
Więc wiem,
Że nic się nie dzieje przedwcześnie,
nic się nie dzieje za późno,
I wszystko się dzieje w swym czasie,
Wszystko...
Wszystkie uczucia, spotkania,
Odejścia, powroty, czyny, zamiary,
Zawsze właściwą godzinę biją Boże Zegary.

~Roman Brandstaetter 





Ufnie spoglądam na tarcze Bożych Zegarów, i mam nadzieję, że będę ufna gdy wskazówki będą mi odmierzać zupełnie nowy wymiar… 
Nie pocieszam się jakimś zaświatem i ułudą życia po śmierci. Moim pragnieniem jest bycie szczęśliwą i wolną od cierpienia dla siebie i moich bliskich, tu i teraz. Nie gonię za czymś nieosiągalnym, jednocześnie nie oglądam się wstecz. Pragnę by zawsze razem z moim ukochanym mężem słuchać wybijanych godzin w wędrówce naszego codziennego, prostego życia. Takie właśnie mam urodzinowe życzenie. 

Uwielbiam wiersze Romana Brandstaettera za to, że podobnie widzę świat, podobne mam pragnienia. I tak sobie myślę, że pomodlę się jak drzewo, jak trawa, jak morze za tych którzy mają piękne wnętrza, i czyste serca.


Every step of the way … Siostrzyczko, zawsze w moim sercu!

_________________________
 [1] Dorina Costras – rumuńska malarka i jak pisze o sobie „Staram się wyrażać na płótnie nastroje, uczucia, odczucia, emocje ... i jest oczywiste, że na moją sztukę wpływa wiele mojego wewnętrznego życia, czyniąc je tak przejrzystym.”

czwartek, 9 maja 2019

Montezuma …

 
         

             ~Dorina Costras
~Dorina Costras


Byłam dzisiaj na pogrzebie znajomego człowieka, przeżył wiele lat i wielu - nawet swoich dwóch synów. 
Nie mnie oceniać, jego życie to jego wybory i jego sumienie. Smutno skończyło się to Jego długie życie, a ostatnie miesiące w domu spokojnej starości.
Patrzyłam chłodnym okiem na ból jego najbliższych …!? 

Natychmiast ktoś zapyta, dlaczego byłam na tym pogrzebie? Odpowiedź jest prosta - konformizm. 

A co z bólem umierającego? 
Podejrzewam, że dominujący był żal za straconymi dobrami, a co dalej? Myślę, że w żaden sposób nie można się tego dowiedzieć, będę wiedziała gdy będę umierać. Myślę, że dominujący będzie wielki strach i niepewność. Czy wiara okaże się prawdą, czy też oszustwem? 

Czytałam, że Montezuma II, czczony przez poddanych jak bóg, sam uważający się za boga, wierzył, wiedział, był pewien, że po śmierci odrodzi się do nieśmiertelnego życia. Mimo to odczuwał dojmujący strach tuż przed śmiercią zadaną mu przez ludzi Cortesa.
Budda naucza, że każde stworzenie odczuwa lęk przed śmiercią. Jeśli tak jest, to lęk przed śmiercią jest czymś naturalnym. Mimo to,
"Ogromnie boli myśl o chwili, w której nie będzie już następnych dni." ~Jostein Gaarder, "Dziewczyna z pomarańczami"


czwartek, 2 maja 2019

Wiek ostatni w Polsce ...

Jacek Malczewski
~Jacek Malczewski
Jacek Malczewski - jeden z głównych przedstawicieli polskiego symbolizmu z przełomu XIX i XX wieku namalował obraz Melancholia (pełny tytuł: "Melancholia. Prolog. Widzenie. Wiek ostatni w Polsce").

Obraz przedstawia pracownię artysty. Z lewej strony u góry widać postać w czasie pracy przy sztalugach. Z płótna, przy którym siedzi malarz, wylewa się bezładny tłum alegorycznych postaci.

Od razu widzimy kosynierów atakujących niewidocznego wroga, a okrzyk "Hurra!" zdaje się być słyszalny. Tłum atakujących minął postać w niebieskiej todze. Może to jakiś głos rozsądku? Na pewno nie zatrzyma tłumu Janko Muzykant ze skrzypcami w lewej ręce, ani postaci stratowane po drodze. Tłum zdaje się kierować do rozświetlonego okna, jednak tylko nieliczni, zniedołężniali, słabi starcy docierają do jego parapetu i nie są w stanie go przekroczyć. 

Po drugiej stronie okna widzimy tajemniczą postać kobiecą w czarnych szatach, tytułową Melancholię, która uniemożliwia (?) uczestnikom korowodu przejście do zapewne symbolizującej wolność przestrzeni. Najbardziej jednoznaczne i oczywiste dla polskiego odbiorcy jest alegoryczne przedstawienie tragicznych losów polskiego społeczeństwa w czasie niewoli.
Obraz stanowi podsumowanie końca tragicznego stulecia i beznadziejności położenia Polaków w tym czasie. Dla mnie przekaz obrazu jest ponadczasowy. Tak samo dokładnie opisuje sytuację Polski pod zaborami po nieudanych powstaniach, jak i bieżącą sytuację kraju. Opisuje losy narodu i jednostki. Zawsze gdzieś dążymy nie zważając na aktualną sytuację, na głosy rozsądku (autorytety moralne, naukowe, artystów), niszcząc i tratując po drodze talenty i prostych ludzi poświęconych w imię wyższej idei.

Zawsze szukamy szczęścia w przyszłości, nie zwracając uwagi na teraźniejszość. Życie mija i starzy, bezsilni jesteśmy u progu wyśnionego szczęścia.
Problem w tym, że nie mamy siły, aby wykonać ostatni krok lub też zawsze pojawia się jakaś nieprzewidziana trudność. To nigdy nie jest nasza wina, przecież chcieliśmy dobrze. Tylko zawsze ktoś rzuci nam kłodę pod nogi. Szanujemy tradycję i z utęsknieniem czekamy na pierwszą gwiazdkę, tylko, że ta pierwsza gwiazdka jest planetą. Śpiewamy o kwiecie paproci, który zakwita tylko w jedną noc, chociaż paproć nie kwitnie, bo ma zarodniki. W każdą miesięcznicę „prawdziwi Polacy” śpiewają „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie”, choć Ojczyzna wolna jest od dawna. Można przegrać w wyborach i być zwycięzcą. „My I Brygada …”, „Hej sokoły, omijajcie góry, lasy, doły …”, „Pije Kuba do Jakuba …”, „Hej ułani, malowane dzieci …” i znowu „My I Brygada …”.
A może nikt nam nie rzuca kłód pod nogi? Może przyczyna leży w nas? Bo ni stąd ni zowąd pojawia się nasza narodowa melancholia. Oto los polskiego kołtuna (filistra) powodowanego splotem kompleksów, przekonanego o tym, że jest członkiem awangardy ludzkości, mającego wysokie mniemanie o własnych walorach moralnych. Żyjącego wyłącznie w świecie stereotypów i frazesów, których powtarzanie daje mu poczucie przynależności do elity. 
Czy moja ocena jest zbyt ostra, krzywdząca? 

Autor: Halina K. HK

środa, 1 maja 2019

Powrót …

Przecież cały nasz świat to odrobinka pleśni, wyrosła na malusieńkiej planecie,
a my sądzimy, że możemy stworzyć coś wielkiego: idee, czyny! Toż to ziarnka piasku.

Lew Tołstoj, Anna Karenina

                ~Michelle Arnold Paine, Ciało i dusza
~Michelle Arnold Paine, Ciało i dusza



Znów poznać smak łagodny ludzkich spraw
Jak pośladu złotego, które rojne i domowe
Ptactwo dni dziobie.
Przebierać je jak drobne kamyki i piasek
Na skórę bębna rzucone
I czuć ich kształt, i słyszeć cichy stuk,
To znaczy: jeszcze żyć.
Nie jak ciężki kamień, co pada
I przebija papier i cienką skórę liścia i kość.
Nie jak ciężki kamień, co bez pamięci na dno pada,
Zostawiając ruinę i strzępy
— tak żyć znów…
Stoję patrząc przed siebie bez oddechu.


~Julia Hartwig








Zmiany w moim życiu? 
Każda zmiana na przestrzeni lat była wartością dodaną. Wszystko, co przeżyłam wpłynęło na sposób postrzegania świata, mojego otoczenia, na moje zainteresowania, studia, pracę. Niewątpliwie punktem odniesienia w widzeniu i pojmowaniu rzeczywistości, stanowiły obrazy, i smaki dzieciństwa, bo to był mój świat, w którym wartości były jasne… 

Co pozostało?! 
Wspomnienia, i ślady codziennej krzątaniny, okruchy tamtych dni. Wydaje się, że to tak mało - wystarczy.


Every step of the way … Siostrzyczko, zawsze w moim sercu!



niedziela, 7 kwietnia 2019

Sąd Ostateczny ...

27 kwietnia 2014 nastąpiła kanonizacja Jana XXIII i Jana Pawła II. Wcześniej środki masowego przekazu (przede wszystkim te polskie) epatowały nas informacjami o bliskiej świętości JP2 (Santo subito!), choć głosy krytyki dotyczące pontyfikatu były poważne. W grudniu 2005 grupa dwunastu teologów przeciwnych beatyfikacji Jana Pawła II (Jaume Botey, Casimir Marti, Ramon Maria Nogues, Rosa Cursach, Casiano Floristan, Juan Jose Tamayo, Jose Ramos Regidor z Hiszpanii; Giovanni Franzoni, Filippo Gentiloni, Giulio Girardi z Włoch; Martha Heizer z Austrii i José Maria Castillo z Salwadoru) ogłosiła następujące tezy: 
  • Pontyfikat papieża Jana Pawła II był okresem marginalizacji przedstawicieli teologii wyzwolenia. 
  • Spowodował on umocnienie się konserwatywnego stosunku Kościoła do płciowości, doprowadził do zachowania celibatu księży. 
  • Jan Paweł II niesłusznie kontynuował odsunięcie kobiet od urzędów kościelnych. 
  • Władze watykańskie za czasów Jana Pawła II nie potępiały dyktatorów z Ameryki Południowej oraz uczestniczyły w podejrzanych operacjach finansowych. 
Mimo licznych wątpliwości, urzędujący papież decyzją administracyjną (całkiem jak urzędnik w magistracie) zdecydował o świętości zmarłego człowieka. 

Krytyka odżyła w 2019 w związku ze skandalami homoseksualno-pedofilskimi. To właśnie jemu przypisuje się odpowiedzialność za tolerowanie i tuszowanie tego typu afer. Dowodem jest fakt, że za jego pontyfikatu olbrzymią karierę w Kościele zrobili księża, którzy zasłynęli później z nagannego życia, jak np. prymas Austrii kardynał Hermann Groer czy założyciel Legionu Chrystusa ks. Marcial Maciel Degollado. 

~Hans Memling
~Hans Memling
Niech ilustracją problemów, o których chcę napisać będzie "Sąd Ostateczny", tryptyk malarza niderlandzkiego Hansa Memlinga stworzony między 1467 a 1471 rokiem, znajdujący się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku. 

Centralny panel przedstawia Chrystusa ukazanego na symbolizującym boskość, złotym tle, siedzącego na tęczy, ze stopami spoczywającymi na złotej sferze. Sędziego Sędziów otacza dwunastu apostołów, Dziewica Maryja oraz Jan Chrzciciel. Chrystus unosi prawą dłoń w geście błogosławieństwa, lewa jest opuszczona. Gesty te odpowiadają ukazanej wyżej lilii zmiłowania oraz rozżarzonemu do czerwoności mieczowi sprawiedliwości. Nad postaciami unoszą się czterej aniołowie, trzymający atrybuty męki Chrystusa: kolumnę, przy której był biczowany, krzyż, koronę cierniową, włócznię, którą przebiło Jego bok. Trzej aniołowie, ukazani niżej, oraz czwarty (na prawym panelu tryptyku) dmą w trąby wieszczące sąd, trąby Apokalipsy. Wielka postać poniżej Chrystusa, odziana w zbroję to św. Michał Archanioł, stoi pośród rozległej równiny i oddziela dusze błogosławione od potępionych przy użyciu wagi i pastorału (Sprawiedliwa dusza na szali to florencki bankier Tommaso Portinari. Obraz został wykonany na zamówienie filii brugijskiej banku Medyceuszy i był pierwotnie przeznaczony dla florenckiego kościoła Badia Fiesolana.). Dusze zbyt lekkie mogą się spodziewać najgorszego. 

Lewe skrzydło tryptyku przedstawia dusze sprawiedliwych wstępujące do Królestwa Niebieskiego, gdzie odziewani są w szaty, które nosili za życia (Czyli chłopi będą ubrani po chłopsku a panowie w pańskich szatach?). Św. Piotr - z kluczem w dłoni - wita dusze sprawiedliwych na kryształowych schodach prowadzących ku niebiosom. Ciekawe jest to, że na czele procesji idą dostojnicy kościelni (poznajemy po tonsurach). Czyżby wejście do nieba mieli zapewnione z urzędu? Gra piękna muzyka (aniołowie z instrumentami muzycznymi nad wejściem) i w ogóle jest miło. 

Większość wskrzeszonych dusz została jednak osądzona surowo – widzimy je po prawej stronie, pędzone przez czarne, demoniczne postacie ku ogniom piekielnym w scenerii przypominającej krater wulkanu. 
Na zewnętrznej stronie skrzydeł umieszczone są: Madonna z Dzieciątkiem i Michał Archanioł walczący z diabłem oraz postacie donatorów (w kolorze) - Angelo di Jacopo Tani i jego żona Katarzyna z Tanaglich. 
To mocna scena i mocne przesłanie. Wyobrażam sobie jak obraz oddziaływał na ludzi Średniowiecza. 

Bóg dał nam jednak rozum i mamy obowiązek posługiwać się nim. 

1. Sąd szczegółowy – według nauczania Kościoła katolickiego, sąd mający miejsce z chwilą śmierci, w wyniku, którego człowiek zaraz po śmierci otrzymuje wieczną zapłatę za swoje życie. Po tym sądzie przed duszą otwierają się trzy możliwości: 
  • czyściec (następuje oczyszczenie zbawionej już duszy), 
  • niebo (bezpośrednie wejście), 
  • piekło (potępienie na wieki). 
Sąd ten jest różny od sądu ostatecznego, który nastąpi z chwilą powrotu Chrystusa na świat w chwale pod koniec dziejów (paruzja). Będzie wtedy osądzona każda chwila człowieka, nastąpi ujawnienie historycznych owoców ludzkiego postępowania na rzecz dobra lub zła (nie bardzo wiem, dlaczego mam być sądzona dwukrotnie?). 

Czy nie jest więc nieopisaną pychą przejęcie przez papieża prerogatyw Boga i zdecydowanie, kto ma być święty? Przecież święty, to osoba zmarła, która po śmierci przebywa w Niebie. Skąd papież wie, kto przebywa w Niebie? Znane są pomyłki sądowe i skazywanie na śmierć ludzi, którzy byli niewinni. Czy więc człowiek ma prawo decydować o świętości? 

2. Aby kogoś ogłosić świętym trzeba cudu. Jakaż to okrutna procedura. Ogłasza się, że ktoś został cudownie uzdrowiony za wstawiennictwem, przyszłego świętego przy cierpieniu tysięcy innych. Gdyby można było usłyszeć ten niemy krzyk rozpaczy, słyszalny tylko dla Boga. Dlaczego u pozostałych nowotwór (rak) nie ustąpił, tętniak nie zniknął? Dlaczego miłosierny Bóg skazuje ich na rychłą śmierć? Dlaczego moja Siostra musiała umrzeć? Czy nie była wystarczająco dobrym człowiekiem? Mam świadectwo dziesiątków sąsiadów z dzielnicy, że była dobra, przyjazna innym ludziom, mogła dokonać jeszcze wiele dobrego. Czy to nie wystarczyło, aby nastąpił cud? Przecież każdego dnia, żarliwie modliła się o zdrowie. Miliony ludzi modliły się każdego dnia I i II Wojny Światowej o cud. Czy miła była Bogu ta hekatomba z krwi i żyć milionów nieszczęśników? Dwie wojny światowe pochłonęły łącznie, według najbardziej ostrożnych szacunków, ponad 70 milionów ludzi (20 mln pierwsza wojna, 55 mln - druga). 

3. Z kultem świętego nierozłącznie związane są relikwie. Dzisiaj są modlący się do włosów w ampułce lub chustki umoczonej w krwi JP2[1]. Tak, znam pogląd katolików na ten temat. Problem w tym, że te tłumaczenia to takie figury retoryczne. Wielokrotnie widziałam padające na twarz tłumy podczas odsłaniania obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Padają na twarz przed Bogiem czy obrazem? Dlaczego nie leżeli wcześniej, przecież Bóg był tam przed odsłonięciem obrazu? I jeszcze jedno – nasi chrześcijańscy bracia protestanci negują kult relikwii. 

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa całymi wozami zwożono zmumifikowane ciała chrześcijan z katakumb św. Kaliksta pod Rzymem, cięto je na kawałki i zamieniano na relikwie. Czy to nie barbarzyństwo i ciemnota? Jak opisać wydarzenia na stadionie w Warszawie, gdy ksiądz uzdrawiał i wypędzał złe moce z ciał opętanych. A na swoim koncie ma też wskrzeszenia. Według chrześcijan sądowi ostatecznemu towarzyszyć będą znaki na niebie i ziemi, fałszywy prorok. Czy to jeden z takich znaków? 

W czym gorsi są poganie sprzed wieków? Jestem pewna, że pielgrzymujący do Stonehenge doznawali iluminacji, a chodzącym po świętych gajach, przytulającym się do świętych dębów, kąpiącym się w świętych źródłach poprawiało się zdrowie. 

W czym byli gorsi tamci Słowianie oddający cześć posągowi Światowida od dzisiejszych Słowian idących w procesji z posągami i obrazami (Dla dociekliwych - jak brzmi pierwotnie drugie przykazanie dane Mojżeszowi na górze Synaj?). 

Strasznie się rozpisałam. Na koniec ostatnie pytanie. Jaka jest prawda? 
Autor: Halina K. HK
________________________________
[1] Klasyfikacja relikwii: 
  • najważniejsze relikwie - I stopnia - to pozostałości ciała świętego, np. krew, kości, skóra, włosy, paznokcie; 
  • relikwie II stopnia to przedmioty związane z osobą świętego za jego życia ziemskiego, którymi się posługiwał, mające bezpośredni kontakt ze świętym: jego ubrania, modlitewnik, różaniec i inne przedmioty codziennego użytku; 
  • relikwie III stopnia to przedmioty, które stały się relikwiami poprzez dotknięcie właściwych relikwii - pierwszego lub drugiego stopnia. Mogą to być na przykład rzeczy potarte o część ciała zmarłego świętego lub dotknięte przez samego świętego w trakcie życia.

środa, 3 kwietnia 2019

Miękkie zegary ...



~Salvador Dali
~Salvador Dali
To jedno z najsłynniejszych dzieł Salvadora Dali (Inne nazwy, pod którymi znamy ten obraz: "Uporczywość pamięci”, "Trwałość pamięci", "Wytrwałość pamięci").
Obraz powstał w 1931 roku i przedstawia trzy dziwaczne, nierzeczywiste zegary o rozlanych, topniejących, naleśnikowatych kształtach. 

Jeden zwisa luźno z bezlistnej gałęzi obumarłego drzewa, drugi zwisa (zsuwa się) z obiektu przypominającego stół, trzeci natomiast obejmuje grzbiet jakiegoś morskiego stwora. W lewym rogu obrazu znajduje się również czwarty zegar - kieszonkowy z zamkniętym wiekiem, który pożerają mrówki. W tle widzimy kojący zmysły nadmorski krajobraz w słoneczny dzień.
Obraz odwołuje się do wyobraźni i sfery sennego marzenia, a motyw zegarów stanowi wymowną alegorię czasu. Mamy tu do czynienia z czasem subiektywnym, zdeformowanym. Być może Dali odwołuje się do teorii względności Einsteina i pokazuje czas jako czwarty wymiar ludzkiego istnienia. Filtrem czasu jest zawsze ludzka psychika, przede wszystkim pamięć.
Być może Dalego inspirują odkrycia Freuda, który zwrócił uwagę na rolę przeszłości w kształtowaniu ludzkiej osobowości. To, kim jesteśmy, według psychoanalizy, wynika z doświadczeń dzieciństwa. Jednocześnie jednak pamięć jest mechanizmem zawodnym, nie mamy już bowiem dostępu do realnej przeszłości, ale jedynie do tego, w jaki sposób została ona zarejestrowana w naszej psychice - stąd deformacja zegarów.

Człowiek jest istotą zamkniętą i ograniczoną przez własną percepcję. Zegary i cała sceneria obrazu odwołują się także do doświadczenia przemijania. Ascetyczny krajobraz, umarłe drzewo, martwy stwór morski, zegara pożerany przez mrówki. Procesowi destrukcji podlegają nie tylko przedmioty materialne, ale również przyroda i ludzka pamięć, a może obszary ludzkiej pamięci, z której jakże często wycieka wdzięczność dla tych, których już nie ma.

Obraz wspaniały i wielce symboliczny, w którym czas jest dominujący. Tylko czy czas naprawdę istnieje? Czy na poziomie materii jest do czegokolwiek potrzebny? Przecież drzewo, czy stwór morski, nie umarły dlatego, że upłynął jakiś okres czasu. Po prostu ustały pewne procesy. Słońce nie zamieni się w czerwonego olbrzyma dlatego, że upłynie 6,3 miliarda lat, ale dlatego, że wyczerpie się zapas wodoru. Wszystkie zjawiska fizyczne nie potrzebują czasu, dzieją się nie dlatego, że upłynął jakiś czas.
Zegary, które towarzyszą nam każdego dnia, nie mierzą jakiegoś czasu i jego upływu, tylko pomagają nam w organizacji naszego życia, tak jak PESEL lub NIP. Człowiek nie ma cech go charakteryzujących, jak PESEL, NIP, ma wzrost, kolor oczu, płeć, etc.
Gdybyśmy nie wymyślili takich pojęć jak: czas, PESEL, NIP, nasze życie społeczne nie mogłoby istnieć, a my sami normalnie funkcjonować. Czas to pojęcie z obszaru psychiki, nie fizyki. Nie ma przeszłości i przyszłości, liczy się tylko teraźniejszość. 


Autor Halina K. HK