![]() |
~HK 2015, Gotlandia
|
Światła i budynki Oskarshamn zadziwiająco szybko maleją i znikają za rufą. Za to, po prawej burcie przybliża się północny cypel Olandii z latarnią morską Långe Erik i podobno piękną piaszczystą plażą pełną płaskich, wyszlifowanych przez morze kamieni – muszę to kiedyś sprawdzić. Wkrótce i ten widok maleje i rozpływa się za rufą. Szybki prom łączący Oskarshamn i Visby z prędkością dwudziestu kilku węzłów tnie spokojne wody Bałtyku. Podróż potrwa 3 godziny – pasażerowie okupują bistro lub szykują się na odpoczynek w fotelach lotniczych. Przy takiej liczbie pasażerów (prom zabiera do 1500 osób i do 500 pojazdów, a pomieszczenia z fotelami na rufie i dziobie wyglądają jak wnętrza gigantycznego samolotu), można obserwować ciekawe i różnorodne zachowania ludzi. Wytatuowany, zakapturzony, groźnie wyglądający młody człowiek z kolczykami w różnych częściach ciała, czule opiekuje się dzieckiem. Inny podobnie wyglądający uspokaja płaczące dziecko, podczas gdy jego żona (przyjaciółka?) żywo dyskutuje z koleżanką.
Wreszcie jest, długo wyczekiwana, pełna wspomnień i zapamiętanych z poprzedniego pobytu obrazów, najprawdziwsza Wyspa Piratów – Gotlandia.
Dlaczego Wyspa Piratów? W XIV wieku była ważnym ośrodkiem bałtyckiego piractwa, na wyspie od 1394 roku rządzili Bracia Witalijscy[1], których w 1398 roku przepędził Zakon krzyżacki pod dowództwem znanego nam Konrada von Jungingena, wyspę zaś w roku 1409 odsprzedał Szwecji.
W historii piratów znajdziemy jeden „polski lub gdański smaczek”. Otóż w 1396 roku flota królowej Małgorzaty wypłynęła z Kalmaru - celem był port Visby i definitywna rozprawa z piratami. Duńczycy u celu nie zastali nikogo, więc zawrócili do domu. Wtedy wykryli na horyzoncie żagle licznych jednostek, płynących na Visby - byli to Lubeczanie pod wodzą Gdańszczan (sojuszników Danii). Doszło do bitwy między flotami. Pierwsi spostrzegli się Duńczycy, lecz Lubeczanie (wietrząc podstęp) walczyli dalej - zginęło około osiemdziesięciu Duńczyków. Gdy zwycięscy Hanzeaci w glorii chwały zawinęli do Visby okazało się, że odniesione zwycięstwo było w istocie tragiczną pomyłką. Wówczas Lubeczanie, którzy niezbyt ochoczo przystąpili do walki z Duńczykami, obrócili swój gniew przeciw Gdańszczanom. Na ulicach spokojnego dotąd miasta doszło do drugiej już tego dnia bitwy między sojusznikami. Bracia Witalijscy po powrocie do portu stwierdzili, że właśnie wygrali wielką bitwę z siłami duńsko-hanzeatyckimi.
Dzisiaj w okupowanym[2] przez turystów mieście można podziwiać liczne zabytki z okresu średniowiecza i piękne, urokliwe uliczki i domki. W mieście zachowało się ponad 200 średniowiecznych budynków z kamienia, ruiny 23 kościołów i katedra (Chociaż na mapie z informacji turystycznej zaznaczono 13 ruin). Centrum otacza dobrze zachowany średniowieczny mur obronny o długości ok. 3,5 km i wysokości 11 metrów z ponad 50 wieżami. Od roku 1995 Visby znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Szczególne wrażenie robią ruiny kościołów. Czy była to jakaś średniowieczna mania – taka sakralna budowlana deweloperka? Nadmiar pieniędzy, czy też nadmiar grzechów i chęć okpienia Boga tym sposobem? Przecież niektórzy są pewni, że Bogu niezbędne są budowle i zapach kadzidła. Bez budynku kościoła nie potrafią znaleźć Boga w otaczającym pięknie przyrody[3]. Całkiem jak dzisiaj w naszym kraju – bańka budownictwa sakralnego. Czy finał będzie taki jak w Visby – ruiny lub opustoszałe kościoły? Różnica jest jednak zasadnicza, tam są piękne gotyckie formy, tutaj architektoniczne koszmarki bez stylu. Jeśli rozmiar budowli jest miarą „miłości” do Boga, to tamci ludzie bardziej Go „kochali” – stać ich było na takie budowle, przy mizernych (w porównaniu z nami) możliwościach technicznych i technologicznych.
Będąc na Gotlandii nie sposób nie odwiedzić leżącej na północy niewielkiej wyspy Fårö. Są tam przepiękne - choć być może dla niektórych, groźne i ponure ostańce wapienne – raukary. Surowe krajobrazy wyspy były też tłem do kilku filmów Bergmana, i którego bardzo skromny grób znajdziemy tamże. Tak znany i genialny człowiek, największy szwedzki artysta od czasu Strindberga i jeden z największych artystów w historii kina obok Luisa Buñuela czy Federico Felliniego, mógł być pochowany w Sztokholmie, w jakimś szwedzkim panteonie bohaterów narodowych – wolał miejsce, w którym mieszkał[4]. Jakże to różne od naszych rozdmuchanych pochówków ludzi, którym przydarzył się, i to z własnej winy, wypadek lotniczy; kłótni o Wawel lub Powązki.
Byłam tu kiedyś z siostrą podczas festiwalu Tydzień Średniowieczny. Nie zastałam tamtej atmosfery, to normalne, znalazłam za to inne zapachy i obrazy oraz kilka kamieni z Fårö, które zdobią ogródek.
Była to moja pielgrzymka w poszukiwaniu minionego czasu – jedni pielgrzymują do Częstochowy, ja na Gotlandię.
Czas wracać.
Autor: Halina K.
-------------------
[1] Bracia Witalijscy (sami siebie nazywali Likedeelers) – piraci działający na Morzu Bałtyckim na przełomie XIV i XV wieku. Początkowo prowadzili jedynie działalność kaperską, działając w służbie europejskich władców (rejon Bałtyku). Z czasem zrezygnowali z tzw. listów kaperskich i zaczęli prowadzić regularną działalność piracką, stając się postrachem Morza Bałtyckiego.Likedeelers oznaczało dzielących po równo, dlatego też w XIV i XV wieku w rybackich wioskach, które udzielały im schronienia, Witalianie mieli sławę "dobrych rozbójników" podobną do tej Robin Hooda czy Janosika. Wraz ze wzrostem swojej potęgi oraz coraz odważniejszymi poczynaniami stali się głównym przeciwnikiem floty handlowej Ligi Hanzeatyckiej. Ich działania doprowadziły do znacznego wzrostu cen i ogromnego spadku obrotu towarami. Wymiana handlowa na Bałtyku praktycznie upadła(Dla dociekliwych zagada – dlaczego nazwa Bracia Witalijscy pochodzi od słowa wiktuały?)
2] Dzisiaj szczęśliwie miasto okupują turyści, chociaż byli też prawdziwi okupanci, a miasto „spływało” krwią. W 1361 roku król duński Waldemar IV Atterdag najechał i częściowo zniszczył miasto. W miejscowym muzeum można „podziwiać” groteskowo uśmiechnięte czaszki w jakby sfilcowanych kapturach kolczug oraz piszczele z wbitymi grotami strzał. Makabryczny widok.W 1525 Niemcy spalili wszystkie kościoły w mieście z wyjątkiem katedry.
[3] W tym kontekście mechaniczne zdejmowanie nakrycia głowy przed budynkiem kościoła lub dowolną figurką jest dość zabawne.
[4] Ingrid Bergman (światowej sławy aktorka) zmarła w Londynie (29.8.1982), w dniu swoich 67. urodzin. Została skremowana, a większość jej prochów rozsypano w morzu, resztę zaś pochowano w Sztokholmie, obok swoich rodziców. Tutaj pochowano inną Ingrid Bergman z domu Karlebo – drugą żonę Ingmara. Po pierwszym mężu Ingrid nosiła nazwisko von Rosen (Jan-Carl von Rosen był szwedzkim księciem).